LO im. Stefana Å»eromskiego w Å»yrardowie od roku 2005 nieprzerwanie realizuje różnorodne europejskie projekty partnerskiej współpracy szkół, zarówno w ramach unijnego programu Comenius, jak i niezależnie. W bieżącym roku szkolnym, poza kolejnym projektem Comeniusa, który realizujemy z czterema innymi szkoÅ‚ami europejskimi, zorganizowaliÅ›my wymianÄ™ uczniów z Haarby Efterskole z Haarby w Danii. W ramach tej wymiany, w dniach 25 – 31 października 2010, 24-osobowa grupa uczniów naszej szkoÅ‚y wraz z dwiema nauczycielkami wyjechaÅ‚a do Danii. Oprócz nas, w tym samym czasie goÅ›ciÅ‚y w duÅ„skiej szkole podobne grupy z Niemiec i z Belgii.
Cała wymiana została zorganizowana na bardzo uczciwych warunkach finansowych. Każda grupa opłaca swoje koszty podróży i ubezpieczenie, a na miejscu za wszystko płacą gospodarze. Do Danii pojechaliśmy komfortowym autokarem firmy EMKA-trans z bardzo sympatycznymi panami kierowcami, którzy byli z nami w Danii i wozili nas na wycieczki. Za ich zakwaterowanie również zapłacili Duńczycy.
„Efterskole” to bardzo ciekawy typ szkoÅ‚y, nie wystÄ™pujÄ…cy w naszym systemie edukacji. Jest to tak zwana szkoÅ‚a przejÅ›ciowa, pomiÄ™dzy naszym gimnazjum a liceum, która realizuje specyficzny program, majÄ…cy na celu wszechstronny rozwój ucznia, i jest szkołą nieobowiÄ…zkowÄ…. IstniejÄ… szkoÅ‚y tego typu o różnych profilach – nasza szkoÅ‚a partnerska ma profil jÄ™zykowo-sportowy. SÄ… też szkoÅ‚y artystyczne, teatralne i wiele innych. Wszystkie takie szkoÅ‚y sÄ… szkoÅ‚ami z internatem, w którym mieszkajÄ… wszyscy uczniowie. Wszyscy też muszÄ… uczestniczyć w wymianie miÄ™dzynarodowej. Po roku spÄ™dzonym w takiej szkole mÅ‚odzież kontynuuje naukÄ™ w „zwykÅ‚ym” liceum, nastawionym przede wszystkim na przygotowanie uczniów do podjÄ™cia wyższych studiów. JeÅ›li ktoÅ› nie chce uczÄ™szczać do takiej szkoÅ‚y, idzie od razu do liceum, technikum lub szkoÅ‚y zawodowej.
Haarby to niewielkie, liczące siedem tysięcy mieszkańców miasteczko położone na wyspie Fionii. Nie przypomina polskich miast, ponieważ w ogóle nie ma w nim bloków. Rozpościera się po obu stronach bardzo ruchliwej drogi biegnącej z Assens do Odense i przecinającej jeszcze bardziej ruchliwą autostradę prowadzącą z Półwyspu Jutlandzkiego do Kopenhagi, przez Fionię i trzeci co do długości most na świecie, przerzucony nad Wielkim Bełtem pomiędzy Fionią a Zelandią. Tworzą je malownicze, niewielkie domki, na ogół kryte czerwoną dachówką. W miasteczku jest też duża poczta i szpital, kilka szkół, dwa supermarkety i urokliwy, bardzo charakterystyczny dla Fionii biały kościół z czerwonym dachem. Niemal identyczne widzieliśmy w kilku miejscach. Za kościołem leży bardzo skromny cmentarz, na którym każdy grób, oznaczony niewielkim kamiennym nagrobkiem, otacza niski zielony żywopłot. W tak wytyczonych kwaterach rosną tuje i rododendrony. Powiedziano nam, że takie cmentarze są bardzo typowe dla Danii. Przez miasto leniwie wije się rzeczka, która kończy swój żywot w jeziorze, położonym na terenie malowniczego parku. Nad rzeczką biegnie ścieżka spacerowa. W całym miasteczku panuje atmosfera zadumy, spokoju i ładu, które zaburza jedynie ruchliwa droga.
Budynek szkolny również nie przypomina polskich szkół. Niski, rozłożysty, miejscami jednopiętrowy, miejscami parterowy, złożony z kilku połączonych ze sobą budynków. Położony obok internat połączony jest ze szkołą korytarzem. W jednym z budynków wchodzących w skład szkoły znajduje się duża sala gimnastyczna. Za szkołą rozpościerają się rozległe tereny sportowe z boiskami do piłki nożnej, koszykówki i innych gier, a także niewielkie pole golfowe. Można na nie wyjść wprost z sali gimnastycznej. Szkoła posiada bardzo ładną stołówkę, w której żywią się wszyscy uczniowie. W każdej sali lekcyjnej znajduje się tablica multimedialna i rzutnik, a także kilka komputerów. W wielu salach stoliki uczniowskie również nie przypominają tych znanych z polskich szkół.
Uczniowie majÄ… bardzo skrupulatnie zaplanowany czas. DzieÅ„ rozpoczynajÄ… o 6.45 porannÄ… przebieżkÄ…, po której udajÄ… siÄ™ na Å›niadanie, a nastÄ™pnie na lekcje. Po obiedzie majÄ… obowiÄ…zkowÄ… godzinÄ™ ciszy, którÄ… muszÄ… spÄ™dzić we wÅ‚asnych pokojach. MogÄ… wtedy odrabiać lekcje albo realizować wÅ‚asne zainteresowania, ale muszÄ… to być zajÄ™cia nie przeszkadzajÄ…ce innym. DzieÅ„ koÅ„czÄ… o 21.45, kiedy wszyscy muszÄ… być w pokojach i przygotowywać siÄ™ do snu. O 22.30 gasnÄ… Å›wiatÅ‚a. Wszyscy uczniowie majÄ… dyżury w kuchni, gdzie obierajÄ… ziemniaki i warzywa, myjÄ… naczynia i sprzÄ…tajÄ…. SprzÄ…tajÄ… także jadalniÄ™. Wszystkie posiÅ‚ki zorganizowane sÄ… na zasadzie szwedzkiego stoÅ‚u, zatem panuje peÅ‚na samoobsÅ‚uga. Po skoÅ„czonym posiÅ‚ku wszyscy odnoszÄ… naczynia na wyznaczone miejsce, a dyżurni Å›cierajÄ… stoÅ‚y. W szkole panuje peÅ‚ny egalitaryzm – pÅ‚eć nie ma żadnego wpÅ‚ywu na zakres obowiÄ…zków. Panuje również dyscyplina. CaÅ‚kowicie zakazane sÄ… narkotyki, alkohol i seks, a papierosy mogÄ… palić tylko ci, którzy majÄ… na to pisemnÄ… zgodÄ™ rodziców, ale muszÄ… w tym celu wyjść na zewnÄ…trz. Na terenie szkoÅ‚y nie można też używać telefonów komórkowych - można to robić na zewnÄ…trz. Nie ma żadnych problemów ze zmianÄ… obuwia czy wyzywajÄ…cym strojem. Zarówno po internacie, jak i po szkole wszyscy uczniowie chodzÄ… w grubych skarpetach i sportowej odzieży, na oko laika niekoniecznie markowej.
Nasi uczniowie w ciągu tygodnia mieszkali wraz z duńskimi kolegami w internacie. Pokoje były trzy lub czteroosobowe, więc często w jednym pokoju spotykali się uczniowie z czterech różnych krajów. Musieli przestrzegać tych samych reguł, co ich duńscy koledzy. Zwolnieni byli tylko z dyżurów. Zatem co rano posłusznie zwlekali się na poranną przebieżkę, a o 21.45 karnie lądowali w swoich pokojach, dziwiąc się niepomiernie wszelkim regułom, a jeszcze bardziej temu, że Duńczycy ich przestrzegają. Na weekend pojechali wraz z duńskimi kolegami do ich domów, a zatem rozproszyli się po niemal całej Danii. Duńscy rodzice przed wymianą musieli podpisać deklarację, że w domach również będzie obowiązywała zasada zero narkotyków, alkoholu i seksu, i rzeczywiście tak było. Nasi uczniowie wrócili zachwyceni, odkrywając znowu, że reguł można przestrzegać i że niekoniecznie oznacza to zubożenie życia, a raczej jego lepszą organizację.
Duńscy gospodarze przygotowali dla nas bardzo bogaty i różnorodny program. Mieliśmy zabawne gry integracyjne, lekcję duńskiego, warsztaty tańców ludowych, drużynowy turniej sportowy, muzyczne grand prix, inscenizację bajek Andersena oraz gotowanie duńskich potraw. Na uwagę zasługuje to, że każde zajęcia opierały się na współpracy w grupie, grupy zawsze były międzynarodowe i nawet w turniejach tak naprawdę nie chodziło o rywalizację, a o wspólną zabawę. Jedynym wyróżnieniem dla zwycięzców poszczególnych konkurencji sportowych było to, że przegrani musieli zanieść ich na plecach do miejsca, gdzie miała być rozgrywana kolejna konkurencja. Nie liczono punktów i nie miało żadnego znaczenia, kto wygrał cały turniej. Zwycięzcy muzycznego grand prix zostali wyłonieni w powszechnym głosowaniu i mieli szansę zaprezentować się jeszcze raz. Występów teatralnych w ogóle nie oceniano. Jeśli chodzi o gotowanie, to każda grupa musiała zjeść to, co ugotowała, bo inaczej nie miałaby w ogóle obiadu, więc trzeba się było postarać. Obserwując uczniów w zaaferowaniu wykonujących kolejne zadania myślałam o tym, ile się traci zajmując się w szkole niemal wyłącznie przygotowaniem do egzaminów, wrzucając uczniów w szufladki z etykietką piątka lub dwója, nakłaniając do rywalizacji, a przestając wszechstronnie rozwijać i inspirować. Zajęcia zaczynały się bardzo wcześnie i kończyły późno, zwykle po dziewiątej wieczorem, a jednak na ogół wszyscy byli uśmiechnięci i bardzo zaangażowani w to, co robią.
Mieliśmy również wycieczki. Przed każdą z nich wszyscy przygotowywali sobie prowiant z wystawionych w stołówce produktów. Pojechaliśmy na cały dzień do Kopenhagi, podziwiając po drodze siedemnastokilometrowy most nad Wielkim Bełtem. W Kopenhadze pływaliśmy stateczkiem po kanałach, zwiedziliśmy zamek Rosenborg, obejrzeliśmy zmianę warty przez zamkiem Amalienborg i pospacerowaliśmy po starym mieście. Dzięki wspaniałej przewodniczce z zamku Rosenborg na długo zapamiętamy ciekawostki z życia renesansowych władców, na przykład to, iż w tamtych czasach mycie się uważano za bardzo niezdrowe, zatem damy musiały nosić na szyjach wypełnione miodem pułapki na wszy w postaci cennych naszyjników, z których co wieczór wytrząsały schwytane owady, a królewscy wielbiciele owych dam przywozili swoim wybrankom z wypraw wojennych przedziwne podarki, na przykład kolczyki wykonane z kości zabitego wroga i wiele innych, podobnie makabrycznych. Zwiedziliśmy również Odense, jedno z najstarszych miast Danii, które wzięło swoją nazwę od boga Odyna. Urodził się tam Hans Christian Andersen, światowej sławy duński bajkopisarz. Poza muzeum pisarza, ulokowanym w jego rodzinnym domu, obejrzeliśmy też prywatne muzeum porcelany, zawierające niezwykle cenne wyroby, zarówno duńskie, jak i zagraniczne. Spędziliśmy również godzinę na lodowisku, próbując swoich sił w jeździe na łyżwach.
14-20 marca 2011 nastąpi rewizyta. Uważam, że nasi duńscy partnerzy ustawili poprzeczkę bardzo wysoko i trzeba będzie wiele trudu i inwencji, żeby sprostać wyzwaniu i podjąć ich tutaj równie różnorodnie i interesująco. Prezydent Andrzej Wilk obiecał nam wsparcie finansowe Urzędu Miasta na zakwaterowanie duńskich nauczycieli w hotelu, co częściowo rozwiązuje problem pieniędzy. Uczniowie uczestniczący w wymianie poczuli się odpowiedzialni za kształt spotkania u nas i już przychodzą z pomysłami zajęć, więc jestem dobrej myśli, zwłaszcza że w przygotowaniach mogę liczyć na Anię Kubicką, naszą szkolną pedagog, która była ze mną w Danii, i jak zawsze, na dyrekcję. Wróciliśmy z Danii pełni wrażeń i refleksji. Na pewno dołożymy wszelkich starań, żeby nasi duńscy partnerzy wywieźli stąd równie dobre wspomnienia.
Danuta Czyżewska,
Nauczycielka j. angielskiego, koordynatorka projektów.
Galeria zdjęć